Zawsze jak tam jestem, to czuje ogromne podekscytowanie. To nie jest zwykłe miejsce, jak inne. Tu jest inaczej. Mury przesiąknięte wonią kadzidła, modlitwa unosząca się na ustach tysięcy pielgrzymów i ten spokój. Mimo ogromnej rzeszy ludzi, tam jest spokój. I chyba nieustannie tego spokoju szukam. Wtulić się w ramiona Matki i trwać.

Wracając z gór z gromadką przyjaciół, zajechaliśmy do Częstochowy, na Jasną Górę. Żona jednego z naszych przyjaciół, szła z Ełku na Jasną Górę w pieszej pielgrzymce. Szczerze jej gratulujemy i dziękujemy za wszelkie modlitwy w naszych intencjach. To się czuje.

Łez radości nie było końca, kiedy zobaczyliśmy „wtaczającą” się powoli ełcką grupę na bulwarze prowadzącym do JG. Chciałoby się wykrzyczeć „jest moc”. Pielgrzymi oddali hołd Hetmance, padając krzyżem przed Jej tronem. Dało się zaobserwować ogromne zmęczenie w oczach pielgrzymów. Ale z drugiej strony ogromną radość, która zasłaniała wszelkie troski i trud. To naprawdę robi ogromne wrażenie i na długo pozostaje w pamięci. I…potem piękna Eucharystia przed tronem Matki, która była kulminacją wszystkiego.

MARYJO – zapraszamy Cię do naszego życia.