Polski katolik jest ponury. Nie uśmiecha się do przechodniów, warczy na kasjerki w sklepie, w kościele zachowuje śmiertelną powagę. Nie dzieli się swoim szczęściem z innymi. Może i nawet zapomina o tym, że jest szczęśliwy i że ma w sobie wiele radości.  A przecież miłość do Boga jest radosna i szczęśliwa! Czy doświadczyliście tego?

Zauważcie, że ludzie często mówią o radości i szczęściu w czasie przyszłym. Ile razy słyszeliśmy już, jak przyjaciółka zarzekała się, że „byłaby naprawdę szczęśliwa, gdyby tylko spotkała właściwego faceta”? Ale szczęście nie spada jak gwiazdka z nieba. Szczęście to umiejętność polubienia samych siebie (zaakceptowania siebie), tego kim się jest, skąd się pochodzi i dokąd zmierza. Osobiste szczęście nie zależy od innych, tylko od nas samych, nie wymaga cudzej akceptacji czy zezwoleń. Własne szczęście jest jedną z tych nielicznych rzeczy w naszym życiu, nad którą mamy pełną kontrolę. I choć zachowanie szczęścia wymaga sporo wysiłku, jest to praca, w której nikt nie może cię zastąpić.

Swego czasu byłam bardzo zapatrzona w mojego „drugiego boga”- telewizor. Na każdym kanale z ust prezenterów padały słowa: oglądając nas, już dziś możesz być radosna i szczęśliwa. Wierzyłam…ślepo ufałam i wierzyłam. Z dnia na dzień, coraz więcej czasu spędzałam przed szklanym ekranem…otumaniona słowami, sylwetkami prezenterów…normalnie szok! Wakacje przed telewizorem…jeszcze kilka miesięcy temu – to super sprawa. A teraz? Podczas jednej z Mszy Św. ks. mówił o współczesnych mediach. Przyznam, że bardzo mnie to zaciekawiło. Mówił o ich wpływie na nasz rozwój, i sile manipulacji. I dopiero uświadomiłam sobie, że coś jest nie tak w moim życiu. Kontakt z drugim człowiekiem zastąpił  mi szklany ekran. Tak być nie może…nastąpiły w moim życiu ogromne zmiany…na lepsze…ku Bogu /Arleta, l. 17/

W swoim życiu spotykamy wielu złodziei radości. Sam tego doświadczyłem wielokrotnie. Dlaczego więc czujemy się nieszczęśliwi i sfrustrowani? Przyczyn jest wiele, choć z całą pewnością część odpowiedzialności za ten stan spada na media i ludzi, którzy karmią nas kłamstwami i wmawiają nam, że powinniśmy być nieszczęśliwi. Mówią nam czego mamy pragnąć, a kiedy nie dostajemy do tych oczekiwań, boleśnie to odczuwamy. Ze wszystkich kłamstw dwa są szczególne:

 – kłamstwo I – Do szczęścia jest nam potrzebny ktoś szczególny Jest to prawdopodobnie największe z kłamstw, w które uwierzyliśmy. Jeśli spotkamy kogoś, dla kogo będziemy wyjątkowi, kto chce z nami być i spędzać z nami czas, to czy rzeczywiście jest to recepta na niezmącone szczęście? Niestety nie. Ktokolwiek nie jest lepszy niż nikt. Nie zrozumcie mnie źle, uważam że związek z właściwą osobą jest cudownym, niepowtarzalnym doświadczeniem, wartym naszych wysiłków. Ale jeśli szukasz kogoś, kto ma po prostu zapchać emocjonalną dziurę, to oczekujesz niemożliwego i koniec końców przeżyjesz rozczarowanie.

Kiedy byłam samotna? Muszę się przyznać, że często taka sytuacja występowała w moim życiu. Pomiędzy mną, a moim ojcem była ogromna przepaść emocjonalna, uczuciowa, psychiczna. Spotkałam Mariusza – był super chłopakiem: miły, grzeczny, bez nałogów, ładnie tańczył. Byłam nim totalnie zauroczona. No i muszę przyznać: po części zastępował mi ojca: przytulał, czule wypowiadał słowa pod moim adresem. A tak naprawdę chodziło mu tylko o jedno. Przeżyłam ogromne rozczarowanie, ból. Stawiałam Panu Bogu pytanie: dlaczego tak jest? Dlaczego nie chcesz bym była szczęśliwa? Teraz wiem…że każdą pustkę w moim życiu może wypełnić On, tylko On…moje Szczęście!!!  Pozdrawiam młodych czytelników z nowicjatu sióstr Brygidek w Częstochowie…/Aleksandra, l. 23/

– kłamstwo II – Wszystko się poukłada jak tylko wyjdę za mąż, ożenię się. Może nie jest to największe kłamstwo, ale przynajmniej drugie co do wielkości. Wydaje się być wariacją na temat przysłowia „co dwie głowy to nie jedna”, w myśl którego małżeństwo miałoby być lekarstwem na wszelkie troski. Nic podobnego. Mąż, przyszły bądź obecny, nie jest dobrą wróżką z magiczną różdżką, za pomocą której sprawia, że wszystkie problemy znikają. Zamieszanie wokół wesela może je na chwilę przytłumić, ale jak tylko wrócicie do domu
z  miesiąca miodowego, rzeczywistość będzie już tam na was czekać.

Pamiętajmy moi drodzy, że szczęście to nie sport grupowy, ale zajęcia indywidualne. To od was zależy jak siebie postrzegacie, jakimi ludźmi się otaczacie, jak traktujecie swoją pracę i swoje miejsce w społeczeństwie – każda z tych rzeczy wpływa na doświadczanie przez was szczęścia. I to jest dobra nowina. To znaczy, że nie musicie czekać na kogokolwiek, ale cieszyć się życiem już od zaraz.

Jeśli nie jesteście zadowoleni z życia warto dowiedzieć się dlaczego tak jest (tylko nie próbujcie doszukiwać się przyczyn w swoim życiu uczuciowym!). Dlaczego jesteście nieszczęśliwi? Jesteście samotni? Rozczarowani? Przestraszeni? Czujecie się odrzuceni? Nic niewarci? Źli? Zgorzkniali? Dokładnie zbadaj swoje uczucia. Nadszedł czas na to, żeby dowiedzieć się, co was trapi.

Zastanówcie się, czy aby nie jesteście nieszczęśliwi właśnie dlatego, że pakujecie się w byle jakie związki. Pomyślcie o tym – bądźcie choć przez chwilę egocentryczni i zastanówcie się nad tym, czego chcecie. Nie będąc w związku pozyskujecie przestrzeń, która może być cudownym lekarstwem w procesie leczenia. Jeśli macie wrażenie, że nie poradzicie sobie sami, poproście o pomoc przyjaciela, a nie nowego chłopaka, bądź dziewczynę. Nie powinno się oczekiwać od świeżo poznanej osoby, by pomogła nam uporać się z problemami, o których nie ma najmniejszego pojęcia. Z kolei dobry przyjaciel zna nas na tyle, by nas wesprzeć i ocenić nasze problemy z właściwej, przyjacielskiej perspektywy. Nie niszczmy nowego związku zamieniając randkę w sesję terapeutyczną.

Kluczem do odkrycia szczęścia jest pogodzenie się z sobą samym. Jeśli macie do siebie zdrowy stosunek, znacznie lepiej radzicie sobie z wyzwaniami, które świat stawia wam na drodze. Jeśli macie niską samoocenę, nie możesz oczekiwać od innych, że nadadzą sens twojej egzystencji. Jedynie o własnych siłach dojdziecie do miejsca, w którym polubicie samych siebie. Jeśli w tej kwestii polegacie na „swoim towarzyszu”, na rodzicach albo na szefie, w dużej mierze przekazujecie władzę nad własnym życiem drugiej osobie.

Życie może przypominać diabelski młyn – wymagania i presja, z jakimi styka się współczesny człowiek mogą okazać się przytłaczające. Jak sobie z nimi poradzić? Skąd czerpać siły?

Możecie znaleźć siły, których tak potrzebujecie, jest sposób na odzyskanie życiowej równowagi. Nikt nie jest doskonały i nikt nie wiedzie doskonałego życia, ale każdy może doświadczyć doskonałej łaski dzięki osobistej relacji z Bogiem przez Jezusa Chrystusa, Jego Syna.

Możecie przyjąć Chrystusa poprzez modlitwę z wiarą. Modlitwa to po prostu rozmowa z Bogiem. Bóg zna wasze serce i nie zwraca uwagi na elokwencję, ale na postawę twojego serca. Możecie się pomodlić tak:

Panie Jezu, chcę cię poznać bliżej. Dziękuję, że umarłeś na krzyżu za moje grzechy. Otwieram przed Tobą drzwi mojego życia i proszę byś je przekroczył jako mój Pan i Zbawiciel. Przejmij kontrolę nad moim życiem. Dziękuję, że przebaczyłeś moje grzechy i obdarzyłeś życiem wiecznym. Uczyń mnie takim człowiekiem, jakim chciałbyś mnie widzieć.

Czy ta modlitwa odzwierciedla pragnienia waszego życia? Jeśli zaprosiliście  Chrystusa do waszego życia, jak najczęściej dziękujcie Bogu za to, że jest w waszym życiu, za to że was nigdy nie opuści i za to, że macie życie wieczne. W miarę jak będziecie poznawać Boga coraz lepiej i im bardziej będziecie zdawać sobie sprawę z Jego miłości do was, tym pełniejszego doświadczycie życia. Życzę z całego serca miłości Bożej.

Opr. Ks. Krzysztof Zubrzycki

OGŁOSZENIE!!!

Zatrudnię od zaraz
głosicieli Ewangelii
świadków wiary
budowniczych pokoju
strażników prawdy
obrońców uciśnionych
szaleńców uciśnionych.
Miejscem pracy – cały świat Płacę życiem wiecznym.