Jakże to klimatyczne miasteczko! Ufff😊

Położone na malowniczym skalnym urwisku nad rzeką Guadalete. Widoki po prostu nieziemskie!

Swoją historią miasto sięga czasów starożytnych, kiedy znajdowała się tam jedna z rzymskich kolonii. Następnie dostało się pod panowanie Maurów. Wtedy to stało się głównym ośrodkiem kulturalnym utworzonego w w 1012 roku królestwa taifickiego – Taifa de Arcos. Spod okupacji arabskiej miasto Arcos wyzwolone zostało w 1264 roku przez chrześcijańskie wojska Alfonsa X Mądrego. Zdaje się takie małe miasteczko, a ile tam historii.

Oj działo się tam! Warto się temu miastu przyjrzeć z daleka, ale też i z bliska. Warto poczuć atmosferę białych, wąskich uliczek i unikatowych budowli. Usytuowana na górze starówka nie jest za specjalnie rozległa, to i chodzenia nie było za dużo, co bardzo pasowało moim kompanom podróży.

Będą w miasteczku warto zajrzeć do Bazyliki Wniebowzięcia Matki Boskiej (wybudowana w XV/XVI w.) , zwiedzić XVII wieczny budynek ratusza miejskiego, gotycki kościół pw. Św. Piotra Apostoła, XVII wieczny pałac Mayorazgo z renesansową fasadą (obecnie Dom Kultury) oraz górujący nad miastem okazały zamek Castillo de los Arcos.

Wracając do Bazyliki to warto skusić się na wejście do jej wnętrza, aby zobaczyć piękny ołtarz główny z 1585 roku oraz zabytkowe organy. 

Niestety, byłem w godzinach, gdzie trwała sjesta i pocałowałem klamkę.

Hm? Warto wspomnieć o obiedzie zjedzonym w jednej z lokalnych restauracji.

Tego byczego ogona „w sosie” chyba nie zapomnę do końca życia…:)

A Sangria…miód malina!