Będąc w Portugalii obowiązkowym punktem zwiedzania jest Cabo da Roca.
To najdalej wysunięty na zachód punkt kontynentalnej Europy. Leży blisko Sintry i Lizbony. Robi piorunujące wrażenie. Piękne klify w najwyższych miejscach wznoszą się 144 m ponad poziom Oceanu Atlantyckiego. Normalnie bajkowy krajobraz.
Na przylądku znajduje się latarnia morska wybudowana na cyplu w roku 1772, z czerwoną wieżyczką, która wygląda uroczo w promieniach zachodzącego słońca. Bliżej klifu stoi betonowy krzyż z cytatem poety Camoesa i informacją o lokalizacji oraz punkt informacji turystycznej, gdzie można zakupić certyfikat, który potwierdza, że byliśmy na końcu Europy.
Rzymianie nazywali ten punkt Promontorium Magnum czyli Wielki Przylądek.
Główny punkt widokowy oddzielony jest od przepaści betonowym murem, a pozostałą część trasy oddziela drewniana barierka. Trzeba uważać, żeby się nie pośliznąć i nie spać w dół. No i …..jest tam zimniej, niż np. Libonie. Warto ze sobą zabrać lekką kurtkę.
O Cabo da Roca było głośno w Polsce za sprawa tragicznego wypadku dwójki Polaków, którzy zginęli na przylądku w roku 2014. Okazuje się, że pochodzili z Suwałk.