Będę w pobliskim Pobierowie, postanowiłem odwiedzić kolegę kapłana, który jest proboszczem w Szczecinie – ks. Mariana (pod zdjęciami zamieszczę mój wywiad z nim – sami zobaczycie jaki to gigant). W tym mieście nigdy nie byłem. Tak naprawdę nigdy nie zapuszczałem się aż tak daleko, w kierunku Pomorza Zachodniego. Teraz była okazja. I…jestem mile zaskoczony Szczecinem. Zadziwia swoją różnorodnością i zachwyca bogactwem architektury. Wiele gmachów skrywa w swoich murach mroczne tajemnice, niesamowite historie i anegdoty. Brrr….:)

Miasto to znajduje się na terenie województwa zachodniopomorskiego w sąsiedztwie rzeki Odry i jeziora Dąbie. Warto podkreślić, że najciekawsze budynki w tym mieście znajdziemy na Wałach Chrobrego. Tam wybraliśmy się na długi spacer. Powstały one po 1901 roku w stylu historycyzmu, nawiązując do baroku i północnoniemieckiego manieryzmu. Z tego właśnie miejsca możemy podziwiać rozległą panoramę na Odrę i port. Naprawdę robi to wrażenie. Wspólnie z Gmachem Głównym Muzeum Narodowego w Szczecinie, Zamkiem Książąt Pomorskich i katedrą św. Jakuba tworzą charakterystyczny wizerunek miasta widoczny z daleka.

W południowej części wałów mieści się siedziba Akademii Morskiej. Charakteru temu miastu nadaje bez wątpienia zieleń, liczne kanały i wąskie rzeczki. Szczecin stanowi również doskonałą bazę wypadową do wyjazdów nad morze – odległość wynosi około 100 km.

Szczecin jest jednym z miast w Polsce, posiadającym wiele zabytków. Naprawdę tego jest sporo. Znajdziemy tu również wiele muzeów, w których każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Warto wybrać się na wycieczkę do podziemnej trasy Szczecina. Ja tylko o niej słyszałem z ust ks. Mariana, ale następnym razem nadrobię zaniedbanie. To największy schron cywilny w kraju z czasów II wojny światowej. Każdy, kto lubi spacery, również znajdzie tu dla siebie coś wyjątkowego.

Nawiązując do Akademii Morskiej, warto podkreślić, że Szczecin stanowi dobre miejsce na kontynuowanie edukacji i rozwój kariery zawodowej. Znajdziemy tu uniwersytety i uczelnie wyższe, które cieszą się dużym zainteresowaniem młodych osób z całej Polski. Do tego wszystkiego doskonale rozwinięta komunikacja, przyjaźnie nastawieni ludzie, niezwykłe zabytki, ciekawe miejsca na wypoczynek i doskonale rozwinięta baza noclegowo-gastronomiczna – tu nikt nie powinien się nudzić.

Podjechaliśmy również pod Stocznię Szczecińską…ile tam historii, o której tak naprawdę mało się mówi. Zachęcam was do poszperania i uzyskania informacji na jej temat i wydarzeń jej towarzyszących. Działo się!

Klimatyczna Starówka także robi swoją robotę:)

A….jeszcze ten park im Jana Kasprowicza. Byłem nim zachwycony. Co za majestat! Mowa tu o Jasnych Błoniach, czyli szerokim zieleńcu, znajdującym się na północ od gmachu Urzędu Miasta i stopniowo przechodzącego w Park Kasprowicza. To wyjątkowe miejsce. A jeśli chcemy jeszcze bardziej nacieszyć oczy pięknem przyrody, to warto przedłużyć nasz spacer i wybrać się do pobliskiej “Różanki”, czyli Ogrodu Różanego, pełnego wielu wspaniałych atrakcji dla każdego. I poczuć ten zapach…:) Warto podkreślić, że park został założony w 1900 roku, nad jeziorem Rusałka. To, co wyróżnia to miejsce, to bez wątpienia rzadko spotykane gatunki drzew, m.in. świerk serbski, cypryśnik błotny, ambrowiec balsamiczny, topola chińska i grujecznik japoński. W parku znajduje się również amfiteatr, noszący nazwę Teatru Letniego im. Heleny Majdaniec, który jest w stanie pomieścić ok. 4500 osób. Warto odwiedzić ten park.

To tylko kilka z trakcji, które miałem okazję widzieć. Ks. Marianowi dziękuje za piękne popołudnie.

I ten obiecany wywiad:)

Z ks. Marianem Augustynem, proboszczem parafii pw. Nawiedzenia NMP w Szczecinie Dąbiu, szczecińskim rajdowcem w motocrossie, biorącym udział w Rajdach Baja, rozmawiamy o pasji motocyklowej, miłości do Boga i ludzi…

Jak zrodziła się w Księdzu pasja, miłość do motocykla?

Motocykl był mi bliski od dziecka. Jako najmłodszy z rodzeństwa, patrzyłem na najstarszego brata, który jest niezwykle utytułowanym zawodnikiem w rajdach motocyklowych enduro i sam zaczynałem przygodę od kultowej już dziś „motorynki”, później był Simson S51 enduro a potem…długa przerwa i dopiero po 8. latach kapłaństwa „poszedłem w ślady brata” i zacząłem amatorsko jeździć motocyklem crossowym a później też szosowym.

Pogodzenie tak wyzywającej pasji z funkcją Proboszcza zdaje się być trudne….?

Tak, jest to trudne, dlatego był moment w 2016 r., (w ciągu roku wyjechałem motocyklem raptem dwukrotnie), że chciałem zaniechać udziału w zawodach, ale postanowiłem, że jeszcze spróbuję w sezonie 2017 r. i zobaczę wtedy jaką podejmę decyzję. Ostatecznie, udało mi się wziąć udział w całym cyklu Pucharu Polski w rajdach cross – country i zająłem finalnie całkiem niezłe 5. miejsce. Rok później spróbowałem swoich sił w rajdach Baja (są to rajdy, w których zawodnicy poruszają się według trasy, którą otrzymują przed startem od organizatora zapisaną na papierowej rolce, którą przewijają w specjalnym urządzeniu podczas jazdy). Te rajdy najbardziej mi odpowiadają z racji niewielkiej odległości od parafii (około godziny drogi ze Szczecina na poligon drawski, gdzie zazwyczaj odbywają się wszystkie eliminacje) oraz z racji tego, że zazwyczaj odbywają się w piątek i sobotę, dlatego nie kolidują z moją posługą w parafii. Dla zobrazowania tej dyscypliny dodam, że są to rajdy analogiczne do najsłynniejszego rajdu świata, jakim jest DAKAR, choć oczywiście w dużo mniejszej skali. 

Drugie miejsce w Pucharze Polski w rajdach Baja – takie osiągnięcie budzi szacunek….

Tak, rzeczywiście w ub.r. udało mi się wywalczyć podium i dlatego w tym roku startuję już w grupie zawodników z Mistrzostw Polski, dlatego też konkurencja jest o wiele silniejsza.

Drugą pasją Księdza są narty. Czy w tych dwóch pasjach jest miejsce dla Boga? Hm?

Zgadza się. Bardzo lubię narty biegowe i jeśli tylko mi na to pozwalają obowiązki, to uwielbiam jeździć w Karkonosze do Jakuszyc, które są centrum polskiego narciarstwa biegowego. A czy w tym wszystkim jest miejsce dla Boga? Oczywiście. W rajdach bardzo często się modlę, podczas jazdy, ponieważ jest to mimo wszystko niebezpieczny sport. Często pokonujemy trasy w lasach, gdzie jest mnóstwo zwierzyny i spotkanie z choćby niewielką sarenką może skończyć się tragicznie, bo można stracić panowanie nad motocyklem i uderzyć w drzewo albo zostać „podbitym” na jakimś korzeniu i może być taki sam skutek. Dlatego im szybciej się jedzie, tym pobożność proporcjonalnie wzrasta. Najbardziej jednak zaskakujące było dla mnie spotkanie z żubrem w ub.r. Pierwszy raz w życiu się , jadąc motocyklem.  Z kolei na nartach można się rozkoszować modlitwą dziękczynną za wspaniałą przyrodę i tak piękne okolice, jakie są w Jakuszycach.

Jak parafianie reagują na Księdza pasje?

Bardzo pozytywnie. Otrzymuję wiele ciepłych słów, że się bardzo cieszą i mi gratulują startów oraz takiej pasji.

Startował Ksiądz w rajdach w Lidzbarku Warmińskim i Mrągowie (to po sąsiedzku)…z jakim rezultatem?

Tak jak wspomniałem, było to w 2017 r., kiedy rozważałem, co dalej z moją motocyklową pasją, ale rezultaty były obiecujące, więc kontynuowałem pasję, choć już w innej dyscyplinie. 

Codzienne kapłaństwo? Jak je Ksiądz realizuje?

Chyba tak jak każdy „zwykły” ksiądz. Posługa eucharystyczna, w konfesjonale, w biurze parafialnym, posługa katechetyczna, prowadzenie grup duszpasterskich i sakramentalnych. Nie jest łatwo, ponieważ w ponad 5-tys. parafii nie mamy żadnego wikariusza i wspiera mnie tylko ksiądz senior, dlatego wszystkie obowiązki, także związane z prowadzeniem plebanii, troski o kościół spoczywają na moich barkach. Ale z Bożą pomocą i dzięki życzliwości parafian, dajemy radę.

Plany na przyszłość?

Przede wszystkim wspomniana troska o parafię i parafian, czyli normalne zwyczajne pełnienie kapłańskiej posługi, a w wymiarze sportowym to zobaczymy. Nie jest on dla mnie w życiu priorytetowy. Jazdę na motocyklu traktuję jako pasję, a wszystkie plany podporządkowuję posłudze kapłańskiej. Zazwyczaj marzeniem każdego zawodnika jest udział w rajdzie DAKAR, ale czy do tego dojdzie, to czas pokaże. Na przełomie czerwca i lipca wystartowałem w Rallye Breslau, który powstał w latach 90-tych, jako tzw. „europejski Dakar”. Dziś są to trochę łatwiejsze zawody i w całości odbywają się na poligonie drawskim, dlatego wziąłem w nich udział. 

830 kilometrów motocyklem w jeden dzień znad morza do Zakopanego i jeszcze wejście na Giewont – super wyczyn. Jakie intencje towarzyszyły Księdzu?

Na terenie naszej archidiecezji w miejscowości Pustkowo, nad samym morzem znajduje się replika krzyża z Giewontu. W sierpniu organizowana jest pielgrzymka motocyklowa „Od Krzyża do Krzyża”, która wyrusza znad morza pod Giewont. Zazwyczaj są to 3-4 dni jazdy w zależności od zaplanowanej trasy oraz kolejny dzień na wejście na Giewont. Postanowiłem zrobić to wszystko w jeden dzień. I udało się tego dokonać pod koniec lipca ub.r. wraz z kolegą, który jako jedyny podjął to wyzwanie (osoba świecka spod Szczecina). Intencja była taka, jaką w 1997 r. wypowiedział w Zakopanem św. Jan Paweł II: Brońcie krzyża… Jak bardzo było to ważne pokazały kolejne miesiące, które zapamiętamy z niechlubnego tzw. „strajku kobiet”. Oczywiście intencja o zachowanie chrześcijańskiego dziedzictwa i wiary w naszym narodzie, ale to wszystko wpisuje się w prorocze przesłanie św. Jana Pawła II.