Porto, to drugie co do wielkości miasto w Portugalii. Osobiście mnie bardzo urzekło. Leży nad Oceanem Atlantyckim i rzeką Douro. Sama aglomeracja składa się z 6 różnych gmin, które maja odrębną władzę.

Z czym do tej pory kojarzyło mi się to miasto? Oczywiście z dobrym winnym i klubem piłkarskim FC Porto, swego czasu mistrzem Ligi Mistrzów. Ale…Porto potrafi zaskoczyć wspaniałą architekturą, niesamowitym klimatem (zwłaszcza wieczorem) i…zobaczcie sami.

Moje pierwsze kroki skierowałem na Plac Wolności (Praça da Liberdade). To tak naprawdę centrum dzisiejszego Porto. Wiele się tu dzieje. Mnóstwo sklepików, hoteli, kawiarni, restauracji. W centrum placu góruje pomnik Pedro IV, nieco dalej budynkiem wyróżniającym się jest Ratusz Miejski. Budowano go 40 lat. Warto było czekać😊. Wspaniały! Warto tam zajrzeć, chodź na chwilę. Oddany do użytku 1957 r. Zwiedzającym udostępniona jest dolna część budynku, reszta pełni funkcje administracyjne.

Jak podają różnego typu przewodniki, największe atrakcje miasta znajdują się w obrębie starych XIV wiecznych murów miejskich. Fakt! Mają rację! Cały obszar wpisany jest na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO i naprawdę jest tam czym się zachwycić. Zabieram się do zwiedzania.

Stara dzielnica Ribeira. Jest klimat. Wąskie uliczki, często brukowane sprawdziły w dół, ku rzece. Nad głową powiewały czyjeś reformy, wywieszone na grubym sznurze i ocierały się o kostki chude, bezpańskie koty. Chyba nie jest tam, aż tak rajko – bieda. Zatrzymałem się na łyk czarnej kawy…MATKO! Jak ona smakowała! Dała mi kopa do dalszych wyzwań, które są jeszcze przede mną.

Będąc w Porto, obowiązkowym punktem programu jest deptak nad rzeką Duero. Idzie się i idzie…długi spacer! Uff! Spoglądając na plan miasta, można dostrzec, że ciągnie się on od Placu Ribeira aż do Mostu Ludwika I (o nim za chwilę). No cóż miejsce z dużym potencjałem! Tu się toczy życie towarzyskie miasta. Warto zatrzymać się cieniu jednej z kamienic i wypić lampkę dobrego wina. Rzeczywiście w takim miejscu smakuje wybornie. Kiedyś tam był duży, handlowy port.

Na końcu deptaka i mego spaceru spotkałem niesamowitą budowlę – Most Ludwika I. Ogromna, stalowa, dwupiętrowa konstrukcja, która łączy miasto z Vila de Gaia (tam udałem się po wino dla przyjaciół, gdzie mieszczą się piwnice i magazyny wina, które z głębi Portugalii sprowadza się rzeką Douro). To nie taka zwykła atrakcja Porto! Wybudowany w XIX w. w okresie swojej świetności należał do cudów techniki. Projekt tego zjawiska powstał w biurze projektowym Gustave’a Eiffel’a. Chodź niektórzy mówią, że on sam w to był bardzo zaangażowany. Nie wiem. To też pewnego rodzaju symbol miasta, który możemy spotkać na każdej widokówce. A….nocą robi większe wrażenie. Warto dłużej posiedzieć w tej „kawiarence” i poczekać do zmierzchu…Most stanowi też ciekawy kontrast z otaczającymi go budynkami: cegła-żelazo.

Jako kapłan musiałem i chciałem zahaczyć Katedrę Se. Wzniesiona w XII w. na jednym z większych wzgórz Porto. Cudo! Również jest wpisana na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Wzniesiona pierwotnie  w stylu romańskim. Potem była nie raz przebudowywana. Zachwycony byłem rozetą usytuowaną na froncie świątyni. Wpuszczała do niej kolorowe światło, podświetlając niektóre, surowe elementy wystroju wnętrza. No i ten bogato zdobiony ołtarz, freski i kaplice…Tuż przed Katedrą, z tarasów, rozpościera się piękny widok na miasto. I spotkać tu możemy pomnik wielkiego portugalskiego wodza – Vimera Peresa. Gość ten w 868 r. rozbił panujących tam Maurów i zdobył Porto – szacun! Ogłosił się hrabią Portugalii (pokorny typ😊), dając w jakiś sposób początek państwa portugalskiego. Gdzieś mi wcięło foty. Nadrobię…

Wielkim zainteresowaniem turystów, moim również, cieszy się kościół pw. Św. Franciszka. Jak dowiedziałem się, obecnie nie odprawia się w nim Mszy św. Po zakupieniu biletu można zobaczyć w nim oprócz wnętrza dodatkowo muzeum i katakumby. Wnętrze…hm? Totalny przepych. Złoty, a skromny😊, dodatkowo w stylu gotyckim. Skąd oni brali kasę? Już wiem! Handel…handel…odkrycia geograficzne, zamorskie kolonie… – to dzięki nim do miasta spływały pieniążki.

Chodź nie przepadam za Harry Potterem, to jednak postanowiłem udać się do księgarni Livraria Lello & Irmão. Jedna z najstarszych w Portugalii i jedna z najsłynniejszych na świecie. Bardzo klimatyczna, od wieków prowadzana przez tę samą rodzinę (założona w 1906 r.). Ale co ona ma wspólnego z wyżej wymienionym bohaterem? Ponoć właśnie klimat tego miejsca zainspirował pisarkę J.K. Rowling do napisania Harrego Pottera.. Sufit księgarni zdobi wielki kolorowy witraż. Całość wnętrza do drewno i ta okazała klatka schodowa prowadząca na piętro!  Achtung! Wstęp płatny! Niestety, nie doszukałem się tam Księgi Życia – Biblii.

Ostatnim punktem mego planu zwiedzania był dworzec kolejowy Sao Bento. Oprócz tego, że możemy stąd ruszyć się wszędzie pociągiem, to spotkać się również możemy z obrazami wykonanymi z kafelek (styl azulejos), powstałymi w XX w. Przedstawiają portugalskie krajobrazy, różne fakty historyczne oraz życie codzienne Portugalczyków. Nawet, jeśli nie chcecie podróżować pociągiem z tego miejsca, to warto tam zajrzeć.

Moim marzeniem jest pobyć tam dłużej…na spokojnie…bez pospiechu. Hm? Następny cel? Życie pokarze…