Odwiedziny przyjaciół z Pienin i ok. Ostrołęki (gdzie Rzym, gdzie Krym 😊), były okazją do zorganizowania jednodniowego spływu Czarną Hańczą, najpiękniejszą i najdłuższą rzeką Suwalszczyzny. Dziękuję Basi za podjęcie się tego zadania.
Rzeka ta ma 142 km długości. Czym przyciąga ta niby niepozorna „rzeczka”? Malownicze położenie, cisza, spokój, nieskażona natura, to jej atuty. Jej początek (źródła) znajdują się niedaleko Wiżajn (biegun zimna brrr) i Góry Rowelskiej (bodajże najwyższy punkt w całym woj. Podlaskim), a kończy swój bieg na Białorusi, dopływając do Niemna przy granicy białorusko-litewskiej. W jej tafli możemy dostrzec Suwalski Park Krajobrazowy, Turtul, Suwałki, Wigierski Park Narodowy, Jezioro Wigry z pięknym klasztorem, Jezioro Postaw, Czerwony Folwark i Puszczę Augustowską.
Jest wiele miejsc, skąd można wystartować na podbój tej rzeki. My wystartowaliśmy z Maćkowej Rudy, a metę obraliśmy w Studzianym Lesie. Płynąc przez łąki, trzcinowe brzegi, mijaliśmy co jakiś czas drewniane pomosty i domostwa. Na kilku z nich można było zakupić lokalne nalewki, „ducha puszczy” oraz spróbować lokalnych przysmaków, takich jak jagodzianki – niebo dla podniebienia.
Komisyjnie uznaliśmy, że najpiękniejszy odcinek spływu miał miejsce w Puszczy Augustowskiej. Przede wszystkim w panującym upale cień dawał przyrzeczny las, wpuszczając swe korzenie w nurt rzeki, a małe rybki obgryzały naskórek u stóp zatopionych w wodzie. Hm? I po co lecieć do Egiptu na takie zabiegi? Wystarczy Czarna Hańcza…Czasami napotykaliśmy płycizny i powalone drzewa, ale to jedynie dodawało pikanterii naszej wyprawie.
A…bym zapomniał! Basiu, dzięki za te pyszne wędzone Sielawki, schrupane na jednym z postojów.
Bardzo przyjemny czas z przyjaciółmi. Do powtórzenia za rok? Jak sądzicie?