Tykocin…miasto, które nieodzownie kojarzy mi się z dzieciństwem, kiedy to razem z ojcem przejeżdżaliśmy do babci Oli, do pobliskich Łazów Małych, a w Tykocinie spędzaliśmy mile czas nad rzeką i jedliśmy pachnące jagodami lody. Jakbym chciał wrócić do tych czasów…bez gonitwy i spiny. Och ta beztroskość…Na początku kapłaństwa dane mi było również głosić rekolekcje wielkopostne w tamtejszym Kościele pw. Trójcy Świętej. Też piękny czas. Ale do rzeczy…

Tykocin, niewielkie miasteczko położone nad rzeką Narew, ok 15 km. od Białegostoku. Bagatela liczy sobie 600 lat i nazywane jest perłą Baroku. Tykocin otrzymał prawa miejskie dwukrotnie: 1425 r. oraz 1993 r. Znajdował się on na szlaku handlowym łączącym Kraków z Wilnem, w miejscu przeprawy przez Narew. O bogatej historii tego miasta nie będę się rozpisywał, ale wspomnę jedynie o kilku miejscach, do których warto zajrzeć. Nie zawsze też poprę słowo obrazem…ale wszystko do nadrobienia.

Kościół pw. Św. Trójcy. Będąc na tykocińskim rynku, nie sposób nie zauważyć tej budowli. Świątynia powstała w latach 1742-1750, dzięki Janowi Klemensowi Branickiemu i może pochwalić się bardzo oryginalną, rzadko spotykaną na Podlasiu fasadą parawanową. Bazylika stoi na miejscu starszej, drewnianej świątyni, a jej wnętrze jest podzielone na trzy części i jest jednym z najlepszych przykładów sztuki rokoko w regionie. Tykociński kościół zdobią polichromie ścienne z 1749 roku. Przechadzając się między nawami bocznymi spotkamy sześć ołtarzy bocznych i jeden główny, zachwycający, bogato zdobiony.

Siedemnastowieczny Alumnat. Kiedyś mieścił się tutaj szpital oraz przytułek dla weteranów. Został ufundowany przez starostę tykocińskiego Krzysztofa Wiesiołowskiego w poł. XVII wieku. Dziś można tu dobrze zjeść i przespać się. Aha…zapomniałbym – kto oglądał film „U Pana Boga za piecem”, ten na pewno skojarzy to miejsce i przypomni sobie sceny w nim rozegrane.

Rynek. Fiu fiu…robi wrażenie – ogromny trapez. Jest dziełem wnuka Hetmana Czarnieckiego – Jana Klemensa Branickiego. Był wzorowany na francuskich miastach i miął pełnić role reprezentatywne. Miejsce to byłoby „płaskie” bez dwumetrowej rzeźby Stefana Czarnieckiego, wykonanej z piaskowca szydłowieckiego. Świecki monument powstał w 1763 r. i co ciekawe, starsza od niego jest jedynie Kolumna Zygmunta w Warszawie. Hetman stoi pośrodku rynku i patrzy na bazylikę.

Synagoga. Żydzi w tym mieście stanowili dobrze funkcjonującą diasporę. W ówczesnym czasie, tylko krakowski Kazimierz był ważniejszym ośrodkiem żydowskim w kraju. Wyzwaniem dla środowiska żydowskiego tam mieszkającego, było posiadanie własnego miejsca spotkań i modlitwy. Między ulicą Piłsudskiego, Kozią a Małym Rynkiem zbudowano potężną synagogę (XVII w.). Będąc w środku, trzeba zwrócić uwagę na ogromne tablice z XIX w. z napisami w języku hebrajskim i aramejskim. Dziś znajduje się tutaj Muzeum Kultury Żydowskiej.  Przed II wojną żydzi stanowili prawie połowę mieszkańców Tykocina, liczącego wówczas prawie 4000 osób. Po niej pozostało kilkunastu żydów.

Zamek. Pierwotnie znajdowała się tutaj drewniana warownia z XIV wieku, w której miejsce w roku 1433 znalazł się zamek. Został on w następnym wieku rozbudowany przez Króla Zygmunta II Augusta. Tykociński zamek był istotną warownią w regionie, o którą toczyły się liczne bitwy. Częstokroć był zdobywany, palony i niszczony. Aż w niestety w roku 1734 wybuchł tutaj pożar, grzebiąc jego moce. W tym tez roku został rozebrany a materiał posłużył choćby do budowy kościoła parafialnego. Zostały tylko fundamenty i piwnice. Tym bardziej imponuje, że w roku 2002 Jacek Nazarko rozpoczął powolną odbudowę zamku. Dziś zamek wygląda całkiem imponująco. W środku znajduje się niewielkie muzeum oraz restauracja. To właśnie w murach tego zamku, król August II Mocny uchwalił najwyższe krajowe odznaczenie, Order Orła Białego.

(te informacje, o zamku,  pozyskałem z blogu hasajacezajace.com/tykocin-atrakcje-podlasie)

Warto tu spędzić kilka chwil, odetchnąć narwiańskim powietrzem i spojrzeć Hetmanowi w oczy:)