Gozo to siostrzana wyspa Malty i Comino, która zamieszkana jest przez mniej niż 40 tys. mieszkańców. Nie jest duża, gdyż jej długość to tylko 14,48 km, a szerokość 7,25 km. Można ją zwiedzić w ciągu jednego dnia. I tak tez się stało…Podekscytowani, wyruszyliśmy po pysznym śniadanku, na jej podbój – najpierw autobusem, następnie promem (z portu w Cirkewwa do portu w Mgarr) – oj wiało😊 i znów na pokładzie wypadało spróbować lurowatej kawy – prawda wujku Bogdanie?

Wydaje się na pierwszy rzut oka wyspą bardzo podobną do Malty, ale tak naprawdę wyspy różnią się od siebie. Gozo to kraina spokoju, ciszy, relaksu gdzie nie uświadczymy modnych klubów i hałaśliwych knajp. W odróżnieniu od Malty, na Gozo poznamy czym jest wyspiarsko-wiejskie życie, gdzie mieszkańcy nie znają pojęcia wyścigu szczurów i nie gonią ślepo za karierą. Gozo to bardzo poukładana wyspa i znacznie bardziej zadbana niż Malta chociaż znacznie mniej rozwinięta. Mimo, iż Gozo to stosunkowo mała wyspa, to i tak każdy znajdzie tam coś dla siebie. Od piaszczystych plaż, przez zjawiskowe klify i zatoki, do starych kościołów i nawet świątyń megalitycznych (o nich na końcu)! No właśnie te klify…BAJKA! Zapraszam WAS na GOZO i  na to, co mi zostało w sercu.

Xlendi – leży w południowo-zachodniej części wyspy Gozo nad małą zatoką, a jej nazwa wzięła się najprawdopodobniej – co ciekawe, od xelandiona, czyli rodzaju  bizantyjskiego statku. Miasteczko cieszy się dużą popularnością wśród turystów. My byliśmy tam w lutym. I na całe szczęście, jeszcze nie było tam tłumów… Można było spotkać się z samym sobą, chodź na chwilę, zachwycić się na spokojnie wspaniałym, lazurowym kolorem wód Morza Śródziemnego. Nie wspomnę już o fotkach😊.

Ogromne zainteresowanie tym miejscem, spowodowane jest niewątpliwie jego usytuowaniem – bezpośrednio nad zatoką, u podnóża wapiennych klifów. Jak się patrzy od strony malutkiej plaży (która nie należy do najpiękniejszych – to moje zdanie), ma się wrażenie, że jest ono wciśnięte między skały. Niewątpliwie to miejsce zaraża spokojem i pewnego rodzaju wyciszeniem. Xlendi to wioska rybacka, a sama zatoka jest urocza i bardzo wąska. Wzdłuż owej zatoczki ciągnie się długa, betonowa promenada. Można tu przysiąść na jednej z wielu ławeczek i podziwiać czystą, lazurową wodę Morza Śródziemnego…Oj jest tam klimatycznie! Zapomniałbym…była również sposobność skosztowania tutejszych specjałów – przetworów owocowo-warzywnych, likierów z opuncji i cytrusów, serów kozich, win, miodów, no i oczywiście kaparów oraz pachnących słońcem suszonych pomidorów. Pychotka😊!

Zatoka Dwejra – ups…i następny mały „cud”! Tam trzeba być obowiązkowo! To najbardziej znane miejsce na Gozo z kilkoma ciekawymi atrakcjami: Skalnym Grzybem, Wewnętrznym Morzem i Niebieską Dziurą. Skalny Grzyb – to formacja skalna, na której powierzchni w czasach krzyżackich rosła dziwna roślina lecznicza. Wykorzystywana była podczas dolegliwości trawiennych i służąca do tamowania krwawiących ran. Uwaga! Roślina leczyła również impotencję! Panowie podróżujący ze mną chcieli się tam szybko dostać i skorzystać ze specyfiku. Niestety….za duże fale😊. Pan Tomasz, Eugeniusz i wujek Bogdan byli zawiedzeni. Jest jeszcze szansa kupienia specyfiku w lokalnych sklepikach. Zatem szukajmy…Ale że ks. Ryszard razem z nimi? Hm…😊. Roślina ta była bardzo cenna dla rycerzy maltańskich, dlatego tuż obok wybudowali twierdzę, a za kradzież jej groziło ciężkie więzienie. Wewnętrzne Morze – to słone jezioro, połączone wąskim przesmykiem z otwartym morzem. Przy dogodnej pogodzie wypływają stąd rybacy, można również skorzystać z wycieczki łódkami. Była okazja, więc wsiedliśmy w łodzie i popłynęliśmy na otwarte morze. Przeżycie niesamowite z dreszczykiem i sporą dawką emocji: malutka łódeczka mimo dość sporych fal dawała sobie nieźle radę. Formacje skalne, które tam spotkaliśmy robiły piorunujące wrażenie. Wypatrywaliśmy Lazurowego Okna – pocztówkowa wizytówka wyspy, ale na próżno. Można było je zobaczyć do 8 marca 2017 r. Podczas sztormu natura zburzyła swoje dzieło. Natura dała – natura zabrała! Poszczególne skały można dostrzec w odmętach wód morza i to też robi wrażenie…a oczy wyobraźni w tym miejscu „działają” szczególnie. A…Bożenko jak się czujesz po kąpieli?:)

Victoria albo Rabat (stolica Gozo) – położona jest centralnej części wyspy, jest piękna i klimatyczna. Do 1897 roku nosiła ona nazwę Rabat. Zmieniona została na Victorię na cześć królowej Victorii, bowiem Malta – jak pamiętamy (szaliczek Viktorii i jej koronkowe rękawiczki) – była przecież kolonią brytyjską! Pomimo że od tego momentu upłynęło sporo czasu, w dalszym ciągu używane są obie nazwy. Normalnie można się pogubić! Stolica jest przytulną miejscowością z wąskimi uliczkami, małymi placami i dużą liczbą kościołów – zresztą jak wszędzie. To, co koniecznie musimy zobaczyć w Victorii to przepiękna Cytadela górująca nad miastem, którą widać już z daleka. To tak naprawdę małe ufortyfikowane miasteczko, które w średniowieczu służyć miało okolicznej ludności jako schronienie przed muzułmańskimi piratami. Ci bowiem przybywali na Maltę po niewolników!  Dranie! Po napadzie Osmanów w 1551 roku, Cytadela została przebudowała przez Zakon Maltański i umocniona. Na terenie Cytadeli mieszka dziś tylko kilka rodzin, ale tamtejsze uliczki i piękna barokowa katedra pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny (tego dnia niestety niedostępna turystom, a szkoda) robią wrażenie. Wnętrze katedry jest bogato zdobione w stylu barokowym. Ciekawie wygląda kopuła, której w rzeczywistości nie ma, gdyż brakło na nią pieniędzy – widać to bardzo dobrze z perspektywy murów obronnych. Jedna wielka dziura! W jej miejscu na suficie widnieje malowidło, które dzięki odpowiedniej perspektywie daje złudzenie istnienia kopuły.

Z cytadelskich murów rozciąga się wspaniały, panoramiczny widok na miasto i całą wyspę Gozo. Idealne miejsce na super fotką i instagramowy lans – prawda Daguś? Przed katedrą znajduje się naprawdę piękny pomnik Jana Pawła II i jego relikwie w katedrze Cytadeli. Jak się okazuje polski papież jest ukochanym papieżem na całej Malcie. Wcale się im nie dziwie, też za nim tęsknie…Jan Paweł II odwiedził maltańskie wyspy 3 razy. Dwie oficjalnie wizyty odbyły się w ramach podróży apostolskich Ojca Świętego natomiast trzecia była zupełnie nieplanowana i wynikała z awarii samolotu, którym Papież pielgrzym zmierzał do Afryki. Szczęściarze😊

Bazylika Ta’Pinu – imponująca położona wśród zieleni, którą trudno przeoczyć, jako że jest sporych rozmiarów, architektoniczny majstersztyk. Bazylika Ta’Pinu to miejsce pielgrzymek, odkąd w XIX wieku lokalni rolnicy słyszeli głosy z tamtejszej kapliczki nawołujące ich do modlitwy. W wyniku tego ponoć kilka osób po objawieniu zostało uzdrowionych, a lokalny biskup uznał to jako cud. W miejscu tym powstała piękna Bazylika, górująca nad dość płaskim otoczeniem. Obecny budynek powstał w latach 1919-1931 w miejscu wcześniejszej kaplicy z XVI wieku. Warto odwiedzić, jest to jeden z największych maltańskich kościołów. W wewnątrz kościoła można zobaczyć płyty nagrobne osób, które były świadkami objawień Maryjnych oraz bardzo ciekawe ofiary wotywne. W tym kule i protezy uleczonych osób. Znajduje się tutaj także droga krzyżowa wzdłuż drogi. Mieliśmy szczęście celebrować w tym miejscu Eucharystię. Spotkanie z Matką i Jej bliskość wywoływały wzruszenie. Zainteresowani widzą…M – miłość, A – adoracja, T – troska, K – krzyż, A – amen!

Świątynia megalityczna Ggantija – jedna z najstarszych wolno stojących budowli na świecie. Powstała ona pomiędzy 3600 a 3200 r. p.n.e. i jest dużo starsza niż piramidy w Gizie. Ggantija to najstarsza z megalitycznych świątyń archipelagu. Właściwie są to dwie świątynie otoczone wspólnym murem i wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Wg legendy zbudować ją miała w ciągu jednej nocy gigantka Sunsuna, dodatkowo nosząc na rękach swoje dziecko. Wedle naukowców było to miejsce kultu bogini płodności. Chodząc pomiędzy ogromnymi murami i głazami, z których niektóre ważą ponad 50 ton, trudno jest sobie wyobrazić, w jaki sposób ówcześni ludzie stworzyli coś tak olbrzymiego. Zastanawia również, jakich narzędzi do tego użyli? Warto tam być i zachwycić się ogromem budowli! Polecam zajrzeć również do miejscowego muzeum.

To nie wszystko co oferuje wyspa Gozo.

Trzeba tam powrócić i zatopić się w tym, co teraz nie było mi dane zobaczyć, czy dotknąć!